aktualnościpanele dyskusyjneprogram

Filozofia w szkole

Odkąd zacząłem się interesować dydaktyką filozofii, podstawowym pytaniem, które sobie zadawałem, było: co powinno być zadaniem szkolnego nauczania filozofii, czyli co lekcje filozofii powinny wnosić do ogólnego wykształcenia ucznia. Jest to trudne pytanie, bo z powodu długiej przerwy w nauczaniu filozofii w szkole nie mamy żadnego wzorca, nawet takiego, który można byłoby skrytykować lub wyśmiać. Jedynym w miarę ustalonym modelem kształcenia filozoficznego jest model akademicki, o którym z góry można powiedzieć, że do naśladowania w szkole się nie nadaje. Powodów po temu jest kilka.

Po pierwsze, zdolności percepcyjne ucznia są znacznie mniejsze niż studenta. Student jest zaprawiony, a przynajmniej zaprawiany do słuchania długich wykładów, zaś uczeń po piętnastu minutach musi zmienić formę swojej aktywności intelektualnej. Prócz powodów po stronie ucznia, taką zmianę wymusza sama organizacja toku lekcji. Zakłada ona sprawdzenie obecności, odpytanie kilku uczniów w celu postawienia ocen cząstkowych, przypomnienie wiadomości z poprzednich lekcji i dopiero potem jest czas na wprowadzenie nowego materiału. Ponadto nauczyciel musi od czasu do czasu robić lekcje powtórkowe, klasówki i omówienia wyników klasówek. Biorąc to wszystko pod uwagę oceniam, nie wiem, na ile słusznie, że treści nauczania szkolnego powinny stanowić nie więcej niż 1/6 treści możliwych do zrealizowania w takim samym czasie na poziomie akademickim.

Po drugie, poziom motywacji ucznia jest niższy niż studenta. O osobie pełnoletniej, która wybrała sobie studia filozoficzne, można założyć, że jest tą dyscypliną zainteresowana, nawet jeśli nie mocno, to mocniej niż innymi. O uczniu można zaś założyć coś wręcz przeciwnego. Filozofię, nawet jeżeli jest to przedmiot do wyboru, uzna za go mniej ważny od polskiego, matematyki i kilku innych. Oczywiście znamy nauczycieli, którzy uważają, że ich przedmiot jest najważniejszy. Wiemy też, że niektórym z nich udaje się uczniów przekonać do takiego poglądu. Nie popieram takiej postawy. Absolwentom studiów filozoficznych słusznie staramy się dostarczyć profesjonalnego wyposażenia filozofa. Choć i tu wolałbym model anglosaski, dwukierunkowy, w którym student na poziomie licencjackim studiuje wstępy do dwóch dyscyplin, zaś profesjonalne szlify zdobywa przy doktoracie. Natomiast absolwent szkoły niższego etapu edukacji powinien przede wszystkim otrzymać wykształcenie ogólne.

Po trzecie, nie tylko model akademicki nie przystaje do rzeczywistości szkolnej, ale również rzeczywistość szkolna, jaką znamy z własnych doświadczeń, nie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości. W moim roczniku do liceów uczęszczało 10% populacji, w roku 2000 było to już 33%, obecnie ponad 40%. Pomijam technika, które też otwierają ścieżkę do studiów wyższych. Metody dobre dla elity, której liczebność, zgodnie z zasadą Pareta, można określić na poziomie 20%, nie są odpowiednie na poziomie masowym. Tymczasem autorzy podstaw programowych, którzy rekrutują się właśnie z elity, nawet jeśli zdołają abstrahować od własnych wspomnień szkolnych, ucznia wybierającego filozofię wyobrażają sobie na podobieństwo Bednarskiej czy Witkowskiego. Będąc profesorem wędrownym zetknąłem się z absolwentami ze Zbąszynka i Nowego Tomyśla. Zapewniam, że gdybym zachował perspektywę ukształtowaną przez początkowe 20 lat mojej pracy spędzone na UJ, nie miałbym bladego pojęcia o codzienności polskiej edukacji.

Po czwarte, nowe technologie zasadniczo zmieniają relacje między uczniem a nauczycielem. Kiedy w trakcie wykładu zapomnę sobie, jak to się staruszkom zdarza, datę śmierci jakiegoś filozofa, w ciągu minuty dostaję od studentów podpowiedź ze smartfona. W szkolnej klasie smartfony z pewnością mogą mieć bardziej interesujące zastosowanie. W każdym razie nauczyciel przestał być głównym dostawcą informacji. W związku z tym trzeba na nowo zdefiniować rolę nauczyciela. Jak? Na to brakuje mi wyobraźni. Dlatego zaprosiłem do panelu osoby nieskrępowane stereotypami sprzed ponad pół wieku. Ze zmianą roli nauczyciela traci rację bytu tradycyjne umeblowanie klasy: stół na podwyższeniu i tablica w centralnym miejscu. Zmienić się musi organizacja lekcji, a może też podział na oddzielne przedmioty, które coraz trudniej połączyć w spójny system. To z kolei rodzi pytanie o system kształcenia nauczycieli. Zamiast szkolić specjalistów w jednej dyscyplinie, może powinniśmy edukować trenerów stawiania pytań, kojarzenia różnych wątków, wyszukiwania i łączenia ze sobą wiadomości. Nie chodzących kopii podręczników, lecz pedagogów elastycznych, zdolnych do zdobywania wiedzy na żądanie, w reakcji na potrzebę chwili.

Dziś pewnie nie uda nam się odpowiedzieć na rozmaite pytania cisnące się na usta, ale przynajmniej mamy szansę napocząć dyskusję potrzebną nie tylko na użytek udanego wprowadzenia filozofii do szkół, ale istotną również dla całego systemu naszej edukacji.

Adam Grobler

Zapraszamy do udziału w panelu dyskusyjnym pt. Filozofia w szkole. Panel odbędzie się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II podczas XI Polskiego Zjazdu Filozoficznego w dniu 11 września 2019  r. o godz. 15.00 (sala CTW-114).

Filozofia w szkole (dydaktyka filozofii). Paneliści:

  • dr Katarzyna Kuczyńska (UWr)
  • dr Marcin Trepczyński (UW)
  • prof. dr hab. Jacek Wojtysiak (KUL)
  • dr Artur Szutta (UG)

Moderator

  • prof. dr hab. Adam Grobler (UO).

Filozofia w szkole

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *